Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, który przez wiele lat komentował żużel w Canal+. To jego głos słyszeliśmy oglądając rundy Grand Prix.
***
Mowa o ekipie tradycyjnie nazywanej Pszczołami. W ich siedzibie, w dzielnicy Brandon miasta Coventry, wrzało zimowymi miesiącami jak w ulu. Właścicielem klubu od wielu lat był Avtar Sandhu, biznesmen pochodzenia indyjskiego, którego swoje "wejście" w speedway, w zasadzie już w roku 2004, łączone było z potencjalną atrakcyjnością terenów. Ponad pięć lat temu Sandhu wycofał się z żużlowania, oczekując kolejnych intratnych ofert w związku z jego gruntami. Ubiegłej jesieni zmiana właściciela stał się faktem, ale w ślad za tym poszły w świat doniesienia o aktach wandalizmu na obiekcie. Newsy te zastanawiały wielu wobec oświadczeń, że budowa osiedla domów nie zacznie się od razu, a żużlowcy w żółto-czarnych kevlarach mają szykować się do batalii o kolejne mistrzostwo Anglii. I szykują się, tyle że okazuje się, że sezon mają rozpocząć nie na swoim dotychczasowym obiekcie, a w Leicester.
Wspomniany Sandhu i jego ludzie postanowili bowiem zdemontować na stadionie przedstawiające jakąś wartość ruchomości, wypruwając chociażby instalacje elektryczne, co wskazywać mogłoby na rychłe pojawienie się w tej okolicy buldożerów. Wersja oficjalna na koniec stycznia głosi o ponownym dostosowaniu obiektu do niezbędnych standardów, choć czy na Brandon wyjadą jeszcze kiedyś lewoskrętni, tudzież pobiegną pieski, tylko pan Avtar i jego kontrahenci raczą wiedzieć. Ludzie majętni lubią mieć kaprysy. Mieli je, mają i będą mieli. Przypomina mi się w tych okolicznościach kultowa przed laty postać Terry'ego Russella. Jeden z poprzedników Chapmana na stanowisku szefa brytyjskiego żużla, pociągał kiedyś mniej lub bardziej oficjalnie za sznurki w kilku klubach jednocześnie, bawił się żużlem. Mająca z nim niegdyś do czynienia promotorka klubu z Ipswich, dziś znamienita pisarka, Magda Zimny-Louis, wspominała kiedyś anegdotycznie, że kiedy Terry'emu się przytyło, poszerzenie ekskluzywnej złotej bransolety do jego równie ekskluzywnego złotego zegarka kosztowało pewnie tyle, co połowa rocznego budżetu Areny Essex. W Anglii potrafią się zabawić, ale na straży zasad tych harców stoi mąż opatrznościowy, rzeczony Buster Chapman.
Kiedy jesienią 2015 roku zasiadał za sterami BSPA, zapowiadał zmiany i walkę o lepsze jutro szlaki w UK. Pewnie spodziewał się, że tu i ówdzie z szafy wypadną trupy. W trakcie ubiegłorocznego sezonu z pewnością zastanawiał się ile ich będzie. Na razie dzięki swojej reputacji i biznesowym koneksjom wszystko wydaje się zmierzać w dobrym kierunku. Na nowym obiekcie w Manchesterze nie będzie wstydliwej ciszy, zaś zadłużony Leicester dostał wsparcie i w prezencie na dobrą wróżbę jeszcze gości z Coventry. Buster ciężko pracuje, ale wprowadził też nową jakość - chorobliwie dba o PR. W ramach ocieplania wizerunku targanego problemami brytyjskiego żużla wystąpił ostatnio w audycji transmitowanej przez media społecznościowe, odnosząc się do wielu trudnych pytań i zagadnień. Nie rozwodził się jakoś specjalnie szeroko nad wpływem obostrzeń wprowadzonych wobec zawodników nad Wisłą (stwierdzając, że cieszy się, bo w jego ekipie czyli King’s Lynn, startować będzie ostatni Mohikanin ze światowej szpicy czyli Chris Holder), natomiast z efektami masowej ucieczki znanych nazwisk z Anglii na pewno spotyka się podczas pełnienia codziennych obowiązków. Angielscy promotorzy z pewnością nie są szczęśliwi, że ich pozycja negocjacyjna została zmarginalizowana przez system wymaganych w Ekstralidze oświadczeń, choć przyznać trzeba, że akurat w utracie wielkich gwiazd, takich jak Niels Kristian Iversen, pomogli sobie sami przedobrzając z regulacjami systemu średnich biegopunktowych.
Poziom ich oburzenia może być nieco większy po wywiadzie z prezesem Wojciechem Stępniewskim, jaki ukazał się z tygodniku "Speedway Star" w połowie stycznia. Bardzo korzystny ruch. Obustronnie. Angielskie środowisko (mimo iż "SS" ukrył rozmowę, jakby zawstydzony, dopiero na stronach 42-43) dostało czarno na białym wykładnię tego "o co walczymy, dokąd zmierzamy". Stępniewski powiedział jedną bardzo mądrą rzecz, która pokrywa się z tym, co na co dzień słyszą do Chapmana. Brytyjski speedway czekają gruntowne reformy, które realizowane kompleksowo za jakiś czas przyniosą oczekiwane zmiany. Pracy jednak jest sporo.
Efekt wzajemnego wpływu naszych regulacji i mocnej angielskiej zimy jest taki, że w składach brytyjskich ekip widnieją na razie nazwiska tylko dwóch Polaków. Adam Skórnicki, bo tak wybrał i jest tam wartością dodaną oraz Krzysztof Kasprzak, który wierzy, że duża ilość ruchu jest dobra dla jego formy i dlatego będzie największą gwiazdą odnowionej Premiership. Dobre i to.